Fajne fotki Mały - popracuj trochę nad operowaniem światłem.
A teraz do rzeczy: Na PLUS: + sprawdzanie dowodów + chronowanie replik + wpisywanie dokładnych wartości + sprawne i rzeczowe podejście do na bieżąco zgłaszanych problemów i wątpliwości. + widać było, że kasa faktycznie została na coś spożytkowana (nie zaś jak na pamiętnej fake-imprezie D-Day innego autorstwa) - brawo!
In MINUS: --- Brak mapy przynajmniej terenu gry, nie wspominając o takich sprawach jak lokalizacja własnej bazy, respa itp. Określenie "aż dojdziesz do drogi lub torów" jest mało precyzyjne, ponadto rodzi wątpliwości w przypadku bycia ostrzeliwanym zza torów(sytuacja przy kompleksie ławka-górka-rów w PN lesie). --- Brak dokładnych zasad gry. Jeżeli wymagacie zapoznania się z "regulaminem" - dajcie proszę odnośnik do tegoż regulaminu. Szczególnie w przypadku zamieszczania info na forach zewnętrznych. To, co było podane na forum to taka informacja "zajawkowa”, ale dokładne zasady powinny być publikowane. --- Brak update informacji (vide: "Najemników można wynająć.(szczegółowy opis wkrótce)") [ale generalnie można to podciągnąć pod powyższy minus] --- O ile rozpoczęcie było, to jednak przydałoby się również jakieś podsumowanie / zakończenie. I konkretnie: - Brak info gdzie można kupić kulki i akcesoria - Gdzie były podpisy regulaminu? - Zero info nt. strefy ochronnej handlarza oraz zasad użycia flag. Szczegóły dot. realizacji: - Na początku gry zapytałem orga, w jaki sposób działają najemnicy i otrzymałem odpowiedź, że są oni wynajmowani przez strony, oznaczani taśmą koloru danej strony i grają po stronie, którą zastali otaśmowani. Godzinę później zostaliśmy ostrzelani przez jegomościa bez taśmy, twierdzącego, że został wynajęty przez stronę żółtą, także albo zawiodło taśmowanie albo kolega sobie oszukiwał. Szybkie porozumienie z orgiem, telefon - odpowiedź - tak, najemnicy też muszą być otaśmowani. Sprawa wyjaśniona, ale z niewiadomych powodów kolega "żółty" pozostał nieotaśmowany na polu gry. - Mniej więcej w połowie gry zostajemy ostrzelani przez grupę nieoznakowanych graczy, co powoduje swego rodzaju wrażenie dejavu, tyle, że poziom irytacji zaczyna niebezpiecznie przekraczać pewne granice. - Niedługo potem dostajemy wjazd od własnych oddziałów, które z radością na ustach twierdzą, iż są wrogą stroną, tylko, że "przekleili" sobie taśmy. Na usta cisną się słowa wyjątkowo parlamentarne, ale postanawiamy wyjaśnić sprawę z dowództwem. Otóż okazuje się, że organizacja dopuszcza zmianę koloru strony poprzez zakup taśmy u handlarza. - Dlaczego nie ma o tym żadnego info w zasadach? gdziekolwiek? Po jaki grzyb tworzyć jakiekolwiek strony i bez informacji dopuszczać przeklejanie oznaczeń. OK, jedna dwie osoby - rozumiem - działania agenturalne, ale nie całe oddziały!!! Przecież to kompletnie mija się z celem innym niż wywołanie kompletnego chaosu, którego najmniej poszukujemy w zorganizowanych/taśmowanych strzelankach. Wielki samobój panowie! - Jakoś na dwie przez końcem gry następne info - z niewiadomych przyczyn (cytując mojego profesora od badań operacyjnych "z dowolnej przestrzeni, ale najprościej było by z powietrza") powstała czwarta, nieopisana w żadnych zasadach, regulaminie, nigdzie - strona gry - zielona, uformowana ponoć z części oddziałów z każdego koloru. No już kompletna paranoja. Panowie, żeby wyjechać z takim zwrotem to trzeba troszkę bardziej popracować nad rysem historycznym, dać czas do analizy możliwych kierunków rozwoju. Bez tego wprowadzanie zasad "spoza zasad" jest kolejnym samobójem. - Niedługo potem (już przyswoiwszy sobie, że generalnie nie ma kompletnie znaczenia jaki kto nosi kolor i całą wydawać się mogło zorganizowana impreza zmieniła się w gigantyczną jebankę każdy na każdego i free for all) dostajemy kolejnego news'a. Powstała piąta strona konfliktu - najemnicy, którzy postanowili olać wynajmowanie i poszli łażą tu i tam nawalając do wszystkich z opaskami. Nie dość, że kłóci się to z info otrzymanym od orga na początku gry, to postawa owych najemników (być może wynikająca z niedostatecznego popytu na ich usługi - nie wiem) mogłaby zostać porównana co najmniej z nasterydowanymi talibami. Dawno nie dane mi było uświadczyć tak ewidentnej terminatorki. Orga w pobliżu akurat nie było a kłócić się też nie było sensu.
Podsumowanie: Przygotowanie od strony logistycznej bez zastrzeżeń, od storny informacyjnej nieźle, od strony zasad/scenariusza kiepsko. Było kilka momentów wartych zapamiętania, ale na następny raz trzeba dopracować samą mechanikę gry oraz poinformować o niej grających.
Z mojej strony wnioski dla orgów na przyszłość: - Zasady i regulamin publikujemy na forum wraz z mapami conajmniej kilka dni wcześniej (tydzień / dwa to optymalny termin) - Zasady czytamy na głównej zbiórce, żeby potem nie było niedomówień. - Nie zmieniamy zasad w trakcie gry. - O możliwych "podstępach" informujemy w zasadach. - Możliwe zwroty akcji należy móc uzasadnić publikowanym wcześniej rozbudowanym scenariuszem.
I dla rozluźnienia atmosfery: PRICELESS:
- Skradamy się (RED) rzadkim lasem, dostajemy ogień, są ranni. Nasz medyk zaczyna opatrywać swoich(naszych) oraz rannych zaprzyjaźnionej strony (BLUE) wraz z którą atak był prowadzony. W tym czasie dwaj żołnierze tej samej zaprzyjaźnionej strony otwierają w punkt medyczny (w ten sam, w którym opatrywanie są właśnie ich ranni koledzy) ogień w plecy, dowodzeni są zaś przez wojaka wrogiego (YELLOW) obu stronom zaatakowanej koalicji. Dwaj nieszczęśnicy, którym palce zacięły się na spustach, nim zdążyli pojąć istotę popełnionej właśnie głupoty - zostają dobici przez swojego lidera - prowodyra ataku - przeciwnika (w jednej osobie). Na dokładkę, liderem ataku "od tyłu" okazuje się być najemnik żółtej strony, który pomimo braku wymaganego oznaczenia - jako jedyny odchodzi z miejsca zdarzenia pozostając aktywnym graczem. Wszystkim pozostałym uczestnikom udziela się uczucie cwaniactwa.
- Przejęliśmy kontrolę nad tzw. "górką" w PN lesie. Nękani raz po raz to z jednej to z drugiej strony przez dość nieudolne ataki strony przeciwnej (YELLOW) oznaczamy miejsce jako bezpieczne i zwołujemy wsparcie z zamiarem dalszej ekspansji terytorialnej. W międzyczasie, z zaciekawieniem obserwujemy pewnego jegomościa owiniętego białą flagą zmierzającego prosto na nasze pozycje. Jako, że z "ingame info update no23.79" dowiedzieliśmy się, że "do białych flag się nie strzela", nie strzelamy. Jednakże kolega usiłuje zrobić ewidentny zwiad gdyż zamiast ominąć nas - pcha się idealnie na górkę z zamiarem (jak przypuszczamy) kontynuowania swej podróży nawet dalej, być może aż do naszej bazy (do której swoją drogą biegnie kilka innych widocznych i nieobstawionych szlaków, np droga). Zatrzymujemy go i pytamy o cel i powód jego podróży, w odpowiedzi na co słyszymy: -"A... bo... jaa... tak.. chciałem pewnego kolegi poszukać.. yhm." - rzekł białoszmaty rozglądając się uważnie po okolicy. -"Jakiego kolegi?" -"Aaa. mmm... no,... nie mogę wam pooowiedzieć... bo to tajemnica jest" -"No to zabieraj się ze swoją tajemnicą gdzie indziej albo flaga czy nie, dostaniesz kulkę" -"A... no.. to... ja... w takim razie już pójdę. Dzięki że mnie nie zastrzeliliście" Minuta nie minęła jak tenże kolega poszedł do atakującego nas oddziału, po czym ów oddział przypuścił już całkiem składnie wyglądający atak ostrzeliwując z zadziwiającą dokładnością nasze pozycje, zmuszając nas do przeniesienia się w znacznie mniej dogodne miejsce, tzw. "rów". Szczęściem znaleźliśmy się tam wraz z medykiem, którego przykrywając własnymi ciałami chroniliśmy za wszelką cenę, gdyż nie raz w tamtym miejscu uleczył nas, wobec czego po stronie przeciwnej posypały się oskarżenia o terminatorowanie. Gdy po kwadransie dość intensywnej obrony zaczęła się kończyć amunicja, zdecydowaliśmy się na zerwanie kontaktu, podczas którego jeszcze raz medyk dowiódł swej wartości na polu bitwy. Motto na dziś:"Bez medyka nie idę".
- Podczas powyżej przytoczonej "obrony rowu", prze moment dostaliśmy wsparcie w postaci oddziału ("Panowie - za górką jest przeciwnik, jest wasz, zająć górkę, ale już!"), który na moment zajął górkę. Niestety moment nie trwał nawet jednego low-cap'a gdyż za moment dało się słyszeć głosy: "Ej, panowie! no co wy? Wracać mi na tę górkę, biegusiem! Co to ma znaczyć? Zostańcie jeszcze na chwilę.."
- Na pół godziny przed końcem do bazy (RED), w której akurat około 15 osób kręci się wokół znudzona dniem, w oczekiwaniu na cokolwiek, kolejnych 10 uzupełnia zapasy kompozytu czy też elektrolitów oraz następne 5 zbiera się już do wyjścia, nie wspominając o strażach stojących może z 10-15 metrów dalej w liczbie nieokreślonej - wpada dwóch, a jakże, nieoznaczonych najemników z okrzykami: "Bang, bang! Nie żyjecie". W ich stronę momentalnie posypało się kilka krótkich serii, po czym obsada bazy z nieskrywanym uśmiechem na twarzach bardziej z ciekawości niż z podejrzeń poczęła pytać: -"Wy to nie dostajecie trafień?" -"Nie, my jesteśmy dywersanci." - z pełną stanowczością odparł "dywersant". -"I co, myślicie, że takim krótkim -bang,bang- zabiliście właśnie całą obstawę bazy (w przybliżeniu 40-50os. -przyp.red.)?" -"..no..?" -"Ile macie kulek w magazynkach?" -"20" -"jest nas więcej". ..po kwadransie (w czasie którym dowolna ilość rannych mogła zostać uzdrowiona medycznie czy też, ze względu na bliskość respa, zrespawnowana) trzymając wciąż bolące ze śmiechu brzuchy i inne części ciała, "zabangbangowana" obsługa bazy, powiększona o w międzyczasie otrzymane wsparcie ruszyła z odpowiedzią wrogowi (YELLOW) rześko śpiewając "Airborne Ranger".
|